Jak trenowałem w młodości to sezon dzielił się na bardzo wyraźne części. Styczeń „hala”, wiosna przełaje, od maja do września starty na bieżni i jesienią biegi uliczne. Nie było mowy o mieszaniu startów, wszystko było spięte specjalistycznym treningiem i zaplanowane wiele miesięcy wcześniej. Czytaj dalej
